To prawda, że tylko w łóżku. Że przy zgaszonym świetle. Że pod kołdrą. Ale jednak dopuścił się tej myślozbrodni. Dlatego zawsze będzie dla PiS-u ciałem obcym. To jest komunikat wysłany do Andrzeja Dudy: A miałeś być jak Piotrowicz…
Przychodzą, żeby porozmawiać o swojej przyszłości. Że za cztery lata będą musieli mieć jakiś komitet żeby wystartować, że Władysław Kosiniak-Kamysz jest młodym i perspektywicznym politykiem. Pytają czy mogę dać im numer telefonu do Władysława Kosiniaka-Kamysza. Tak się nie zachowują zwycięzcy. Tak się zachowują przegrani, którzy szukają dla siebie alternatywy.
Andrzej Duda tą wypowiedzią chce uratować swoją prezydenturę. Po tych wyborach wie, że same głosy PiS-u nie wystarczą i takimi wypowiedziami po prostu kokietuje elektorat Konfederacji. Kokietuje dopiero w momencie, gdy wie że sprawa ta sprowadza się dzisiaj już wyłącznie do deklaracji słownych, a nie do sfery realnych działań.
Gdybym miał kandydować na marszałka Senatu musiały by być spełnione dwa warunki. Warunek pierwszy jest taki, abym był wspólnym kandydatem tej grupy senatorów, która w nowym Senacie stanowi większość, a warunek drugi jest taki, że musiałby sobie tego życzyć Władysław Kosiniak-Kamysz. Wtedy jestem gotów taką propozycję – chociaż z drżeniem – przyjąć.