Polskie prawo jest dość rygorystyczne jeżeli chodzi o możliwość poruszania się po terenach leśnych. Warto z tego powodu zapoznać się z nim a nie obrażać się na leśników, którzy zobowiązani są do egzekwowania tego prawa.
Obowiązujące prawo w postaci Ustawy o Lasach od 1991 roku posiada w niezmienionej formie zapis w artykule 29: “1a. Jazda konna w lesie dopuszczalna jest tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego”. Zapis ten nadaje Nadleśniczemu prawo do wyznaczenia trasy konnej, jednak nie musi on tego wykonać. Jazdy konne stają się coraz bardziej popularne, jest to sposób rekreacji uznawany za ekologiczny i na pewno o wiele lepiej spotkać lesie osobę jeżdżąca konno niż rozwydrzonego gościa na motorze czy quadzie.
Co w takim wypadku trzeba zrobić? Przede wszystkim trzeba udać się do właściwego Nadleśnictwa i złożyć wniosek. Warto aby wniosek poparty był przez jak największą liczbę miłośników jazdy konnej oraz z definicji nie posiadał celu komercyjnego. Nadleśnictwo wyznaczając trasę będzie kierować się przede wszystkim ochroną przyrody, stanem nawierzchni dróg, logistyką prac leśnych i zdrowym rozsądkiem.
Istnieje możliwość, że nadleśnictwa za przejazd drogami leśnymi, w wypadku ich komercyjnego użytkowania, nałoży opłatę. Chodzi tu np. o wycieczki, przejażdżki czy rajdy organizowane przez stadniny czy gospodarstwa agroturystyczne. W takim wypadku warto podpisać z Nadleśnictwem umowę.
Zapewne znajdą się osoby wykrzykujące niezgodę i dezaprobatę dla takiego stanu prawa. Prawo jest prawem i jedyne co możemy zrobić to lobować za jego zmianą. W obecnym stanie prawnym łamanie wspominanych przepisów może skończyć się mandatem lub grzywną. Sytuacja w której do takiej egzekucji by doszło nie jest miła i dla jeźdźca jak i leśnika.
Czy w naszym regionie są już wyznaczone trasy konne? Oficjalnie nie ma jeszcze zatwierdzonych takich tras. W tej chwili rozmowy z Nadleśnictwem prowadzi Fundacja Zielony Dworek z Kiszewka i zapewne niebawem temat zostanie pozytywnie załatwiony. W lasach pod nadzorem PGL LP w całej Polsce w 2011 roku oszacowano około 7 tysięcy kilometrów takich tras. Nie jest to więc nic nowego ani niespotykanego.
Na pewno brak porozumienia z Nadleśnictwem jest najgorszym rozwiązaniem. Firma ta ponosi ogromne koszty na budowę i utrzymanie dróg, intensywne wykorzystywanie takich dróg do jazdy konnej powoduje wymierne straty, dlatego lepiej poprzez rozmowy szukać porozumienia. Dodatkowym argumentem jest również to, że leśnicy z reguły są przychylni rekreacji takiej jak jazda konna, rowerowa, nordic walking czy biegi.