W niedzielę wieczorem, wszystkie nasze media żyły nie tylko sprawą ogórka senatora Burego, ale także rozruchami w stolicy Brazylii, gdzie zwolennicy przegranego prezydenta, Jaira Bolsonaro, atakowali parlament, Sąd Najwyższy i inne budynki rządowe. Obrazki te łudząco przypominały atak zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol w Waszyngtonie po jego porażce. W pamięć nam wszystkim wbił się zwłaszcza Człowiek - Bizon.
Zacząłem się zastanawiać, czy jeśli PiS przegrałby tegoroczne wybory, jego zwolennicy postąpią podobnie, jak w niedzielę zwolennicy Bolsonaro? I doszedłem do wniosku, że tak. No może zamiast Człowieka - Bizona z Waszyngtonu, na czele tych, którzy pójdą odbierać „ukradzione”, pisowskie zwycięstwo będzie Człowiek – Żubr. No bo to jednak takie, nasze, polskie, narodowe i państwowe!
Napisałem o tym wczoraj rano na twitterze. I sądząc z popularności tego tweeta, wśród członków i zwolenników PiS, trafiłem w sedno (zdjęcie tego tweeta jest ilustracją do tego tekstu). Na zasadzie: uderz w stół, a nożyce się odezwą. No i się odezwały.
To co napisałem powyżej, jest jednak tylko wprowadzeniem do głównej myśli tego tekstu. Otóż pytanie brzmi: jak to się dzieje, że w tak różnych częściach świata zachodzą te same zjawiska polityczne? Częściową odpowiedź daje nam globalizacja, ale tylko częściową.
Moja odpowiedź jest taka: to my, zwolennicy normalnej, stabilnej demokracji stworzyliśmy Trumpa, Bolsonaro i Kaczyńskiego! Tak, my! Po prostu nie zauważyliśmy, jak rosła nam grupa ludzi przekonanych, że nie mają żadnego wpływu na władzę. Że wiele rzeczy dzieje się ponad ich głowami. Że są ofiarami pewnych procesów – w tym gospodarczych - a nie ich uczestnikami. I tak nie zauważyliśmy, jak grupa tych ludzi zrobiła się całkiem spora. Grupa, którą dostrzegli właśnie Trump, Bolsonaro i Kaczyński. Ponieważ grupa ta rosła długo i pielęgnowała urazy, związane z byciem na bocznym torze, to rósł w niej gniew wobec tych, którzy na tym bocznym torze nie byli. I teraz, umiejętnie podsycając ten gniew, mogą tę grupę prowadzić w dowolnym kierunku i realizować swoje - jakby to powiedziała młodzież – najbardziej „odjechane” cele. Ale to myśmy dali im tę możliwość, nie widzę tych, którzy byli na bocznym torze.
I teraz my musimy to naprawić…