Kandydat bezpartyjny na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, popierany przez partię albo szef partii, który twierdzi, że jest niezależny – czy to ma sens?
Kandydat bezpartyjny na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, popierany przez partię albo szef partii, który twierdzi, że jest niezależny – czy to ma sens?
Czy partie polityczne chcą oszukać wyborców?
Dlaczego przedstawiciele partii politycznej „Prawo i Sprawiedliwość” zaczęli mówić o kandydacie bezpartyjnym na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a p. Szymon Hołownia Przewodniczący Partii „Polska 2050 Szymona Hołowni” o niezależności?
Zadaje pytanie dr n. pr. Marek Woch – Przewodniczący Zarządu Ogólnopolskiej Federacji „BEZPARTYJNI I SAMORZĄDOWCY” organizacji, której historia sięga działalności od co najmniej 2014 r.
Kandydat bezpartyjny na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, popierany przez partię albo szef partii, który twierdzi, że jest niezależny – czy to ma sens?
W świecie polityki, który coraz częściej opiera się na strategiach marketingowych, zdarzają się sytuacje, które mogą wydawać się paradoksalne. Jednym z takich przypadków jest kandydat na Prezydenta kraju, który deklaruje swoją bezpartyjność czy niezależność, ale jednocześnie jest popierany przez konkretną partię polityczną albo wręcz jest jej szefem. Czy takie działanie ma sens i logikę? Aby to ocenić, warto przyjrzeć się bliżej motywacjom i konsekwencjom takiej strategii.
Bezpartyjność albo niezależność, jako atut wyborczy
Wiele osób pojmuje politykę partyjną jako skomplikowaną i zdominowaną przez konflikty, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistymi potrzebami społeczeństwa. W tym kontekście kandydat bezpartyjny często wydaje się bardziej „czysty” i niezależny. Taka osoba może być postrzegana jako:
- Reprezentant obywateli, a nie interesów partii, co przemawia do wyborców zmęczonych tradycyjnymi podziałami politycznymi.
- Neutralny negocjator, który nie będzie faworyzował żadnej grupy politycznej, co szczególnie ważne w przypadku roli prezydenta jako głowy państwa i strażnika konstytucji.
Z tego powodu partie polityczne mogą widzieć korzyść w popieraniu „bezpartyjnego” „niezależnego” kandydata, aby poszerzyć swoje poparcie poza tradycyjny elektorat.
Paradoks poparcia partyjnego
Poparcie dla kandydata bezpartyjnego czy twierdzącego, że jest niezależny ze strony partii politycznej, może jednak budzić kontrowersje. W końcu, jeśli osoba korzysta z zaplecza organizacyjnego, finansowego i medialnego partii, trudno mówić o pełnej niezależności. Rodzi się pytanie:
Czy taki kandydat rzeczywiście jest bezpartyjny/niezależny?
Deklarowana bezpartyjność czy niezależność może być pojmowana jako czysto taktyczna, a kandydat może być postrzegany jako „marionetka” partii.
Czy wyborcy nie poczują się oszukani?
Jeśli wyborca głosuje na kandydata jako bezpartyjnego/niezależnego, a ten w rzeczywistości realizuje politykę partii, może to prowadzić do utraty zaufania.
Dlaczego partie decydują się na taki ruch?
Poparcie bezpartyjnego/niezależnego kandydata przez partię nie jest przypadkowe. Takie działanie może wynikać z kilku czynników:
1. Zwiększenie szans na wygraną: Kandydat bezpartyjny/niezależny może przyciągnąć wyborców niezdecydowanych, którzy nie chcą głosować na tradycyjne partie.
2. Rebranding partii: Poparcie osoby bezpartyjnej/niezależnej pozwala partii złagodzić swój wizerunek i pokazać, że wspiera nie tylko swoich członków.
3. Strategiczne kompromisy: W sytuacji, gdy partie mają trudności ze znalezieniem własnego silnego kandydata, poparcie osoby spoza struktur partyjnych może być pragmatycznym rozwiązaniem.
Gdzie Sens i logika w tej strategii?
Wbrew pozorom strategia popierania bezpartyjnego/niezależnego kandydata przez partię może być logiczna, jeśli spojrzymy na nią z perspektywy politycznego pragmatyzmu:
- Dla partii jest to sposób na poszerzenie swojego elektoratu.
- Dla kandydata to możliwość skorzystania z zasobów partii, które są trudne do zdobycia bez jej wsparcia.
- Dla wyborców, zwłaszcza tych zmęczonych partyjnymi podziałami, może to być alternatywa dla tradycyjnych rozgrywek politycznych.
Podsumowanie
Kandydat bezpartyjny/niezależny popierany przez partię to zjawisko, które na pierwszy „rzut oka” może wydawać się sprzeczne, ale w rzeczywistości odzwierciedla współczesne realia polityczne. Jest to wyraz pragmatyzmu, żeby nie napisać raczej cynizmu politycznego zarówno ze strony partii, jak i samego kandydata. Ostateczna ocena takiego ruchu zależy jednak od tego, w jakim stopniu faktyczna niezależność kandydata zostanie zachowana i czy wyborcy uwierzą w szczerość jego intencji.
Niestety na polskim „podwórku wyborczym” takie zabiegi nie wzięły się tylko z teorii. Politycy, od jakiegoś czasu, czyli od wyborów do Sejmu RP i Senatu RP w 2023 r., zaczęli zwracać uwagę na rosnące zainteresowanie wyborców ruchem społecznym, jakim są „Bezpartyjni Samorządowcy”, którzy sprawienie przeprowadzili kampanię wyborczą nie tylko do parlamentu, ale także do samorządów czy do europarlamentu w 2024 r. Z kolei od wielu lat godnie reprezentują mieszkańców małych ojczyzn jako wójtowie, burmistrzowie, prezydenci czy radni różnych szczebli samorządu. „Bezpartyjni Samorządowcy” rozważają także zaproponowanie kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej bez żadnych konotacji partyjnych.
Niestety doszło do takiego zjawiska, że politycy z legitymacjami partyjnymi lub wsparciem politycznym chowają się za szyldem bezpartyjności. Takie zachowania polityków dowodzą jednego, że zaczynają się w końcu obawiać, co z nimi dalej będzie, bo Obywatelom już pewne maniery przedstawicieli partii politycznych zaczęły się bardzo nie podobać.
Szerzej: Podsumowanie wyborczych działań „Bezpartyjnych i Samorządowców” w wyborach parlamentarnych w 2023 r., samorządowych 2024 r. oraz europarlamentarnych 2024 r.
https://bezpartyjnisamorzadowcy.org.pl/podsumowanie-wyborczych-dzialan-bezpartyjnych-i-samorzadowcow-w-wyborach-2023-2024/