Senator J. F. Libicki o ustawie maturalnej
Sejm i Senat przyjęły tzw. ustawę maturalną. Sporo obaw ma senator Jan Filip Libicki. Otóż znając standardową metodę legislacyjną rządu: na kolanie, pędem, byle jak, nie zdziwię się jeśli na przykład jutro okaże się, że przegłosowana przez nas dziś w nocy ustawa ma jakieś fundamentalne błędy i dlatego trzeba ją poprawiać na przykład w niedzielę. Oj... Żeby się tylko nie okazało, że tak uchwalona ustawa sprowadzi na nieszczęsnych maturzystów dużo większe problemy, niż strajkujący nauczyciele.
Ponieważ kwestia strajku nauczycieli wchodzi w decydującą fazę, pozwolę sobie przedstawić kilka moich refleksji na ten temat. A więc:
Po pierwsze. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to rząd jest winien tego strajku. I opiszę tutaj ogólny obraz jaki się z tego wyłania. Ludzie otrzymują następujący komunikat: jest na 500 +, emeryturę +, mosty + młodzi bez pit, itd., to dlaczego ma nie być dla nauczycieli? To jest absolutnie oczywiste, że wtedy kolejne grupy zawodowe przyjdą po swoje. I będzie to w pełni uprawnione. Trafnie opisał to wczoraj, w dzienniku Polska The Times przychylny PiSowi Piotr Zaremba, pisząc, że „strajk ten wybuchł jako reakcja na gigantyczne rozdawnictwo”. Jeśli od miesięcy, głównie w prorządowych mediach, słyszymy o świetnym stanie gospodarki i o znakomitym stanie budżetu, to trudno się dziwić strajkowi nauczycieli.
Po drugie. Nie jestem wielbicielem zawodowych działaczy związkowych takich jak pan Broniarz. Uważam, że działalność związkowa powinna być prowadzona społecznie. Ale ci, którzy są członkami związku zawodowych, a nie ich zawodowymi działaczami, po prostu mają w tej sytuacji prawo do strajku. Oczywiście. Uważam, że nauczyciele powinni przerwać strajk i sklasyfikować uczniów. Powinny się odbyć matury. A jeśli głównym przeciwnikiem strajkujących nauczycieli jest rząd – i słusznie – to lepszą pozycję negocjacyjną wobec niego nauczyciele będą mieli we wrześniu, tuż przed wyborami. Jeśli więc strajkiem jako, narządzie, chcą coś wymusić, to wrzesień jest po prostu lepszym czasem na taką akcję niż kwiecień lub maj. To jest dla mnie oczywiste I tak nauczyciele powinni zrobić. Teraz strajk zawiesić, odbyć matury, a do strajku przystąpić we wrześniu, kiedy rząd będzie w dużo trudniejszej dla siebie sytuacji.
Po trzecie. Ta sytuacja spowodowana jest różnymi czynnikami, ale także w dużej mierze zapisami Karty Nauczyciela. Tyle, że tutaj padamy ofiarą typowej dla polskiego życia politycznego zasady wahadła. Jak Kartę Nauczyciela chciała zlikwidować Joanna Kluzik - Rostkowska, to PiS był przeciw, dziś chcę to zrobić PiS, to opozycja jest przeciw. Otóż chcę jasno powiedzieć: byłem, jestem i będę przeciwko tak archaicznemu dokumentowi, jakim jest Karta Nauczyciela. Jeśli jakikolwiek rząd zaproponuje jeprzykładj likwidację, to - o ile nie zmusi mnie do tego jakaś naprawdę brutalna, partyjna dyscyplina - jestem gotów to poprzeć, niezależnie od tego, jaki rząd przedstawi taki projekt. Przecież wszyscy wiemy od lat, że bardzo wiele samorządów przekazuje szkoły do prowadzenia organizacjom pozarządowym właśnie po to, aby obejść zapisy Karty Nauczyciela. I wtedy się okazuje, że szkoła która pod jej zapisami ledwo funkcjonowała, po takiej operacji funkcjonuje bardzo dobrze finansowo.
I wreszcie kwestia czwarta. Rząd chce dać prawo do klasyfikowania uczniów albo dyrektorowi, albo w przypadku kiedy ten odmówi, samorządowi. I tu kolejne pytanie: a co jeśli przedstawiciele samorządu – tak jak dyrektorzy szkół – odmówią? Czy rząd jest na to przygotowany? Otóż znając standardową metodę legislacyjną rządu: na kolanie, pędem, byle jak, nie zdziwię się jeśli na przykład jutro okaże się, że przegłosowana przez nas dziś w nocy ustawa ma jakieś fundamentalne błędy i dlatego trzeba ją poprawiać na przykład w niedzielę. Oj... Żeby się tylko nie okazało, że tak uchwalona ustawa sprowadzi na nieszczęsnych maturzystów dużo większe problemy, niż strajkujący nauczyciele. Dlatego z całą pewnością – także dlatego, że nauczyciele właśnie przerwali strajk - zagłosuje przeciw niej…