Skip to main content

Emerytury w Polsce. Obecni 30-latkowie dostaną jedną czwartą ostatniej pensji

| newseria.pl | Finanse

Ustawowego podniesienia wieku emerytalnego w Polsce nie będzie – zapowiadają politycy rządzącej koalicji. To według ekspertów oznacza jednak, że trzeba inaczej zachęcać kobiety po 60. i mężczyzn po 65. roku życia do pozostawania na rynku pracy.

– Wydłużenie aktywności zawodowej jest pewnym sposobem na podniesienie emerytur, ale tego się nie da zrobić siłowo, raczej trzeba szukać rozwiązań, żeby ludzie chcieli dalej pracować – podkreśla Agnieszka Łukawska, ekspertka w Instytucie Emerytalnym. Już dziś pracujący seniorzy mogą liczyć na szereg zachęt, m.in. zwolnienie z podatku, ale ekspertka zwraca uwagę dodatkowo na potrzebne zaplecze szkoleniowe, a także odpowiednią opiekę zdrowotną.

– Obecnie na jednego emeryta pracuje średnio 1,8 osoby, przy czym w Polsce jest spore zróżnicowanie regionalne. O ile zdecydowanie korzystniejsza sytuacja jest w województwie mazowieckim czy pomorskim, gdzie jest 2,3 pracujących na jednego emeryta, o tyle już na przykład w województwie świętokrzyskim jest to tylko 1,6 – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Agnieszka Łukawska. – Biorąc pod uwagę, że dzietność nam spada, coraz mniej się rodzi dzieci, czyli tych, którzy za 20–30 lat powinni wejść na rynek pracy, niektóre dane wskazują, że w przyszłości najprawdopodobniej to będzie około 1,3–1,4 pracującego na emeryta, czyli trend jest raczej niekorzystny.

Próba stopniowego podniesienia wieku emerytalnego z 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn do 67 dla obu płci wprowadzona w 2013 roku spotkała się w Polsce z ogromnym sprzeciwem i była jedną z przyczyn porażki Platformy Obywatelskiej w wyborach w 2015 roku. Od 1 października 2017 roku obowiązują zatem wcześniejsze progi, a wrażliwość społeczeństwa na tę kwestię raczej wyklucza ponowną zmianę regulacji. Przedstawiciele rządzącej koalicji deklarują, że wiek emerytalny pozostanie bez zmian. Jednak zdaniem ekspertów dłuższa praca Polaków i Polek jest koniecznością, chociażby ze względu na wysokość otrzymywanych świadczeń.

– W zależności od źródła szacunki różnych ekspertów wskazują, że obecni 25-, 30-latkowie będą otrzymywali emerytury nie wyższe niż około 25 proc. ostatniej pensji – mówi Agnieszka Łukawska. – Wydaje się, że wydłużenie aktywności zawodowej jest pewnym remedium na podniesienie emerytur, ale tego się nie da zrobić siłowo. Raczej trzeba szukać rozwiązań, żeby ludzie chcieli dalej pracować.

Jak podkreśla ekspertka, do tego potrzebna jest wielopłaszczyznowa i dobrze prowadzona polityka senioralna. Powinna ona w jakiś sposób m.in. zachęcać i pokazywać, że warto zostać dłużej na rynku pracy, ale też zadbać odpowiednio o dostępną opiekę zdrowotną.

– Nie wystarczy chcieć, trzeba jeszcze móc pracować – wskazuje ekspertka Instytutu Emerytalnego. – To jest także kwestia ustawicznego kształcenia. Zawód, który w tej chwili wykonujemy, być może za 10, 20, 30 lat nie będzie istniał, pojawią się inne zawody, w których poszukiwani będą pracownicy. Stąd jest też bardzo ważne, żeby osoby będące obecnie na rynku pracy podnosiły swoje kwalifikacje, kształciły się, nadążały za zmieniającą się rzeczywistością. Ja też sobie zdaję sprawę, że nie każdą pracę można bez zmian wykonywać w miarę upływu wieku, trudno sobie wyobrazić 87-letnią tancerkę na scenie czy 70-letniego górnika. Więc to jest też kwestia pewnej nauki, wykształcenia, dostosowywania się do zmieniających się realiów rynku pracy, żeby móc się utrzymać na tym rynku i być na nim konkurencyjnym.

Jak przypomina, dłuższa praca i późniejsze przejście na emeryturę oznacza uzbieranie większego kapitału na krótszy okres pobierania składek. Wymienia także już istniejące zachęty do dłuższej pracy, takie jak PIT/0 dla seniorów. Pracujący seniorzy, którzy czasowo zrezygnowali z pobierania emerytury, są zwolnieni z podatku dochodowego do kwoty ok. 85,5 tys. zł. Dodatkowo ci, którzy rozliczają się na skali podatkowej, korzystają też z kwoty wolnej od podatku w wysokości 30 tys. zł. Jednak jak wynika z danych ZUS, w 2021 roku średni wiek mężczyzn, którym przyznano emeryturę, wyniósł 65,2 lat, a kobiet – 60,6, czyli tzw. efektywny wiek emerytalny był tylko nieznacznie wyższy niż ustawowy.

– Ludzie powinni zrozumieć, że emerytura w wieku ustawowym to nie jest ten moment, kiedy będzie bardzo dużo pieniędzy z systemu obowiązkowego i rajskie życie z tego tytułu. Musimy sobie powiedzieć wprost, że bycie stypendystą ZUS to nie jest rozwiązanie na dostatnią przyszłość – mówi Agnieszka Łukawska. – Aczkolwiek oczywiście są osoby, które wolą skorzystać z wieku emerytalnego, bo mają inny pomysł na życie, ale w tym momencie wysokość świadczenia nie będzie imponująca. Mówię o emeryturach z systemu obowiązkowego, stąd trzeba zadbać jeszcze o inne źródła dochodów.

Alternatywą mogą być pozazusowskie źródła zabezpieczenia dochodu na emeryturze, takie jak udział w programach emerytalnych (IKE, IKZE, PPE, PPK) lub oszczędzanie czy inwestowanie na własną rękę.

Drugą stroną medalu jest wiek wchodzenia na rynek pracy nowych roczników. Są one nie tylko mniej liczebne, ale też ambicja skończenia jakichkolwiek studiów powoduje opóźnienie w rozpoczęciu życia zawodowego, nierzadko bez praktycznej korzyści z uzyskanego wykształcenia.

– Jest do przemyślenia kwestia polityki szkolnictwa. W tej chwili sporo osób studiuje, więc wchodzą na rynek pracy istotnie później niż ci, którzy poprzestają na średnim czy zawodowym wykształceniu – zauważa ekspertka Instytutu Emerytalnego. – Być może czas odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie musimy aż tak promować wyższe wykształcenie wśród wszystkich.