Absurdy planowanej przebudowy wiaduktu w Ocieszynie
Zbliża się ciąg dalszy remontu drogi krajowej nr 11. Tym razem prace remontowe będą odbywały się na obszarze Ocieszyna. Do tej pory GDDKiA zaprezentowała już wiele wersji przedstawiających sposób przeprowadzania prac i organizacji ruchu w trakcie ich trwania. Każdy z przedstawionych pomysłów oznaczał dla mieszkańców Ocieszyna wzmożony ruch i utrudnienia komunikacyjne.
Pierwszy z pomysłów zakładał, że wiadukt na czas remontu zostanie całkowicie zamknięty. Ruch miałby odbywać się dawnym biegiem DK11, czyli ... przez Ocieszyn. Wszystkie samochody skręcałyby tuż przed wiaduktem do Ocieszyna, czyli niezależnie od kierunku z ul. Obornickiej w ul. Topolową. Objazd odbywałby się wówczas przez przejazd kolejowy. Problem polega na tym, że w Ocieszynie znajdują się dwa przejazdy kolejowe i ten w pasie starej DK11 od lat jest nieczynny. Czynny jest za to inny przejazd - na drodze polnej, który nie spełnia żadnych wymogów bezpieczeństwa i zgodnie z informacją otrzymaną od PKP zostanie od zlikwidowany. Trwają bowiem prace polegające na opracowaniu dokumentacji przygotowawczej zakładającej modernizację linii kolejowej na trasie Poznań - Piła. W nowym planie obydwa ocieszyńskie przejazdy są zamknięte. GDDKiA musiałaby wówczas uruchomić choćby na czas remontu wiaduktu nieczynny przejazd kolejowy, gdyż ten drugi przejazd jest bardzo niebezpieczny (doszło na nim już do wielu wypadków) i za wąski na przejazd np. dwóch ciężarówek, nie wspominając o przejazd choćby kombajnów (remont potrwa w czasie żniw).
Pomysł pierwszy odszedł do lamusa po przeanalizowaniu kosztów. Obecny (ostateczny?) plan remontu DK11 zakłada ruch wahadłowy przez wiadukt, gdyż ten remontowany będzie "na raty". Zmiana planu i tak dla mieszkańców Ocieszyna oznacza to ruch przez wieś. Samochody będą przejeżdżały i niebezpiecznym przejazdem. Zakładać należy, że może dojść do zaklinowania się na samym przejeździe dwóch ciężarówek. Dzieje się tak często, gdy na wiadukcie dojdzie do wypadku i ruch odbywa się właśnie przez Ocieszyn.
Mieszkańcy Ocieszyna wiązali nadzieję z tym remontem. Liczyli na otwarcie przejazdu na "starej jedenastce". Skróciłoby to bowiem drogę do Poznania o 3km. Dla osób codziennie dojeżdżających do Poznania oznacza to ok. 5 km dziennie, czyli ponad 100 km miesięcznie. Otwarcie ułatwiłoby to również kursowanie autobusów komunikacji gminnej, które dziś wjeżdzają do Ocieszyna, następnie zawracają i jadą z powrotem, nadrabiając kilka kilometrów na każdym kursie.
Dodać należy, że w przypadku kiedy PKP zamknie, zgodnie z planem drugi przejazd, wieś leżąca po obydwu stronach torowiska zostanie przecięta na pół. Wyobrazić sobie można od razu rolników, którzy mają pola po obydwu stronach torów kolejowych... By przejechać na drugą stronę muszą wjechać na wiadukt, przejechać nim jednocześnie nadrabiając wiele kilometrów.
Istnieją dodatkowe obawy z planowaną organizacją ruchu: część aut pojedzie przez Ocieszyn, część przez Świerkówki, Maniewo, Gołaszyn. Skorzystają z nowej drogi, ciężarówki zniszczą jej nawierzchnię (odwieczna walka mieszkańców Maniewa z ciężarówkami firmy transportowej z Maniewa i żwirowni w Gołębowie).
Lokalna prasa podała informację, że na wniosek mieszkańców Ocieszyna i w związku z ich obawami ruch odbywać się będzie wahadłowo przez wiadukt. Nic bardziej mylnego. Nikt bowiem o zdanie mieszkańców Ocieszyna nie pytał! Ocieszyn oczekiwał wręcz i miał nadzieję, że przy okazji remontu wiaduktu wreszcie przejazd zostanie otwarty i już tak zostanie. Zamiast tego czekają nas kilometrowe korki (i to także w okresie wakacyjnym) oraz złość mieszkańców Świerkówek, Maniewa i Gołaszyna, którym pod oknami będą przejeżdżały wszystkie samochody, nie tylko ciężarówki ale i turyści jadący nad Bałtyk.