Magia. Magia muzyki. Mimo pewnego niedosytu ta płyta stała się już dla wielu osób muzycznym filarem ostatnich lat. Mowa o nowej płycie zespołu Pink Floyd, The Endless River.
Nowa płyta legendarnego zespołu to w przeważającej części instrumentalne kompozycje będące, jak mówi sam David Gilmour – hołdem dla Ricka Wrighta, nieżyjącego muzyka, jednego z twórców Pink Floyd. Premiera płyty miała miejsce 10.11.2014.
O wrażenia po wysłuchaniu nowego wydawnictwa poprosiliśmy Przemka Nowaczyka, muzyka i członka rogozińskiego zespołu CisHa:
"Po pierwszym przesłuchaniu całej płyty mam niedosyt....składa się z krótkich(przeważnie) utworów instrumentalnych jakby skrawków czegoś niedokończonego. Słuchając czułem się jakbym obierał ze skórki owoc pomarańczy by dotrzeć do słodkiego miąższu - ostatniego utworu, ale skórek nie wyrzucam bo są przyjemnie pachnące. Nagrania pochodzą z sesji nagraniowej z 1993 roku i wówczas nie znalazły się na płycie nie bez powodu.
Fajnie, że ujrzało to światło dzienne i uzupełnia dyskografie PINK FLOYD. Okazuje się ,że nawet odrzuty z sesji nagraniowych były genialne i z czasem znajdą się na właściwym sobie miejscu. Nie zmienia to faktu że zespołu już dawno nie ma i nie będzie w przeciwieństwie do muzyki, która pozostanie na zawsze a najlepszym jej nośnikiem są nasze mózgi, bo kto raz usłyszał PINK FLOYD żyje z tą magiczną muzyką nawet o tym nie wiedząc"
Jakie są wasze odczucia, wrażenia po wysłuchaniu tej płyty?