Koniec opresji PiS w Sejmie. Mogę wyprowadzić gościa do restauracji!
Dziś zjadłem śniadanie w restauracji sejmowej. I nie to jest źródłem mojej największej satysfakcji. Najbardziej cieszę się z tego, że władza PiS w Kancelarii Sejmu zbankrutowała. Bo jak poinformowali mnie funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej znów mogę zapraszać gości do własnego pokoju i sejmowej restauracji na dowód - pisze senator Jan Filip Libicki w felietonie z 12 listopada.
Pierwszy raz do Sejmu przyjechałem w roku 1991. Mój ojciec był wtedy posłem. Wiele rzeczy wyglądało inaczej niż dziś. Ale jedną ze standardowych i oczywistych kwestii było to, że poseł bądź senator mógł wprowadzić gościa do restauracji sejmowej.
Bez żadnej przepustki. Parlamentarzysta mówił, że to jest jego gość, gość pokazywał dowód, zapisywano jego nazwisko oraz parlamentarzysty w książce i razem wchodzili do restauracji.
Kiedy zostałem posłem w roku 2005 też tak było. A potem przyszedł PiS. I okazało się, że gościowi trzeba wyrobić przepustkę nawet jeśli w sejmowej restauracji chciał wypić z posłem kawę. Potem były barierki przed parlamentem i różne, różne inne utrudnienia.
Dziś zjadłem śniadanie w restauracji sejmowej. I nie to jest źródłem mojej największej satysfakcji. Najbardziej cieszę się z tego, że władza PiS w Kancelarii Sejmu zbankrutowała. Bo jak poinformowali mnie funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej znów mogę zapraszać gości do własnego pokoju i sejmowej restauracji na dowód. Ten dobry, symboliczny element końca władzy PiS w Kancelarii Sejmu bardzo mnie ucieszył. Mam nadzieję, że koniec tej władzy w kancelariach różnych kolejnych instytucji sprawi mi jeszcze więcej satysfakcji. Piękną niedzielę mamy!
Jan Filip Libicki