Po białoruskich śmigłowcach. Czy minister Błaszczak wie, co kupuje?
| Jan Filip Libicki, fot. P. Łysakowski | Polityka
Czy skoro ministrem obrony narodowej jest facet, który miesiącami szuka zaginionej rosyjskiej rakiety i est zaskoczony, że białoruskie śmigłowce latają sobie po Białowieży racjonalnie wydaje te olbrzymie pieniądze, za które Polska kupuje w ostatnich latach broń choćby w Korei Południowej czy Stanach Zjednoczonych?
Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę byłem w pewnych kwestiach optymistą. Mój optymizm wynikał z tego, że pomimo głębokich podziałów w polskiej polityce, w sprawie Ukrainy wszyscy w zasadzie mówili jednym głosem. Podobnie było z ustawą „O obronie Ojczyzny”, którą przygotował wicepremier Jarosław Kaczyński. W Sejmie przeszło niemal jednogłośnie, a w Senacie jednogłośnie.
Wszyscy – i myślę że jest tak do dziś – zgadzają się na duże zakupy broni przez MON. Teraz jednak – przyznam szczerze - mam w tej sprawie wątpliwości. Bo najpierw była zabłąkane rosyjska rakieta, której nie znalazło polskie wojsko, tylko jakaś samotna dżokejka, a teraz białoruskie śmigłowce naruszają sobie spokojnie naszą granicę, a informacje o tym jako pierwsze nie ma polskie wojsko, tylko mieszkańcy Białowieży, którzy wojsko o tym informują. Trzeba powiedzieć wprost: to jest już seria nie prawdopodobnych kompromitacji ministra Błaszczaka i chyba tylko temu, że należy on do najściślejszego jądra zakonu PC, zawdzięcza to, że jeszcze nie jest byłym ministrem obrony narodowej. Tylko tu natychmiast pojawia się kluczowe pytanie. Czy skoro ministrem obrony narodowej jest facet, który miesiącami szuka zaginionej rosyjskiej rakiety i est zaskoczony, że białoruskie śmigłowce latają sobie po Białowieży racjonalnie wydaje te olbrzymie pieniądze, za które Polska kupuje w ostatnich latach broń choćby w Korei Południowej czy Stanach Zjednoczonych? Czy to jest dobra broń? Czy najlepsza, no i czy to wszystko razem ze soba współgra? Czy do siebie pasuje? Po incydentach z rakietą i śmigłowcami nie mam pewności, że ktoś taki jak Mariusz Błaszczak wie, co kupuje. A na to idą przecież miliardy złotych. I to jest zasadniczy kłopot. Bo jak się okaże, że Mariusz Błaszczak kupuje tę broń tak, jak szuka zaginionej rosyjskiej rakiety, to będzie to najdroższy polski minister obrony narodowej w historii. Warto o to pytać.
Wreszcie na koniec. Czy wyobrażacie sobie Państwo co by mówił PiS, gdyby to na przykład za czasów kierowania MONem przez Tomasza Siemoniaka szukano rosyjskiej rakiety, a białoruskie śmigłowce latały po Białowieży?
Jan Filip Libicki
Fot. Piotr Łysakowski