Przejdź do głównej treści


Jan Paweł II – Święty. Ani zbrodniarz, ani bohater ze „spiżowej” kremówki…

| Jan Filip Libicki, fot autor | Polityka

Jest z tego wszystkiego także dla nas, wierzących w świętość Jana Pawła II jeden zysk. Że oto zaczniemy patrzeć na niego jak na człowieka. Człowieka o wielkich zasługach dla Polski. Świętego, ale też popełniającego błędy. Człowieka, a nie bohatera płytkiej, kremówkowo - bogoojczyźnianej popkultury…

Po pierwsze. Święty, wcale nie znaczy nieomylny. Nie popełniając błędów. Już w Dziejach Apostolskich jasno stoi, że ci którzy kamienowali Szczepana, złożyli. swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Trudno o gorszy start do świętości. Naprawdę. A jednak Paweł świętym został. Został nim, bo w uznaniu go za takiego, brano pod uwagę całe jego życie, a nie to, że pomagał kamienującym Szczepana. I w tym kontekście – biorąc pod uwagę całe życie papieża Wojtyły, pewnie nie wolne od błędów - jest dla mnie świętym właśnie. 

Święty to także ktoś, kto często się zmaga, ma wątpliwości, walczy ze soba. Paradoksalnie, Gutowski właśnie od tego zaczyna swój ostatni film, cytując amerykańskiego arcybiskupa, który mówił w tym filmie, że Karol Wojtyła mówił mu, że zmaga się z oceną całokształtu życia pewnego arcybiskupa, którego ceni, a który był homoseksualistą. Że to jest dla niego trudne. Gutowski zdaje się sugerować, że może tu chodzić o kardynała Adama Sapiehę. Odmówić komuś prawa do takich zmagań, i domagać się, żeby był zawsze krystalicznie czysty, odporny, bez wątpliwości, to jest zwyczajny brak realizmu. Brak znajomość ludzkiej natury. 

Po drugie. Trzeba brać pod uwagę kontekst czasu, w jakim żył Karol Wojtyła. Najpierw kontekst czasów stalinowskich, gdzie cały aparat państwa robił wszystko, by księży pod każdym względem skompromitować. Odrzeć ich z godności. Pokazać jako grupę skrajnie zdemoralizowaną. To – z całą pewnością – czyniło ocenę prawdziwych przestępstw księży skrajnie trudną. 

Ale chodzi mi tutaj także o kontekst inny. Wielce pomocny jest tutaj wywiad Dominiki Wielowieyskiej z Adamem Michnikiem na temat Jana Pawła II, wywiad z Gazety Wyborczej z 17 lutego tego roku. Michnik, mówiąc o tym, jak kiedyś postrzegano osoby homoseksualne, mówi tak: 

„Nasze postrzeganie wielu problemów przeszło niesamowitą ewolucję. Weźmy stosunek do środowiska LGBT. Przed laty osoby o orientacji homoseksualnej nie walczyły o prawa LGBT. O tym się nie mówiło. Powiem więcej, byłoby nietaktowne wspominać o czyjejś orientacji seksualnej. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. I z tej perspektywy można mieć do mnie pretensje, dlaczego ja nie walczyłem o prawa LGBT. No nie walczyłem, byłem niewolnikiem ducha tego czasu, takiej, a nie innej świadomości społecznej i przekonania, że są to sprawy stricte intymne. Nie chodzi mi o proste porównania, lecz jedynie o wskazanie pewnej tendencji: różne grzechy z przeszłości są analizowane z pominięciem kontekstu historycznego i społecznego” (cytat za portalem Salon24 https://www.salon24.pl/newsroom/1284363,adam-michnik-wprawi-antyklerykalow-w-zlosc-tak-mowi-o-janie-pawle-ii).

Zastanawiałem się, jakiej analogii w tym przypadku użyć, bo każda jest kulawa. I przyszła mi do głowy taka. Że oto 200 czy 300 lat temu bardzo wiele chorób leczono po prostu puszczaniem krwi. Z perspektywy dzisiejszej medycyny, jest to albo naiwne, albo bezskuteczne, albo wręcz szkodliwe. Może czasem bardzo szkodliwe, ale robienie komuś zarzutu, że kilkaset lat temu tak próbował leczyć jakichś ludzi, jest zwyczajną nieznajomością kontekstu współczesności takiego lekarza. O tym właśnie mówi Michnik w powyższym wywiadzie. 

Otóż w czasach, o których traktuje film Gutowskiego, Kościół miał taki standart postępowania. Uważał, że tak należy te sprawy rozwiązywać. Z dzisiejszej perspektywy uważamy to za błąd, za nieposzanowanie cierpienia ofiar, za brak empatii, ale wtedy o tym nie wiedziano. Zresztą sam pamiętam, jak pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, pewna moja znajoma po osiemdziesiątce, dowiedziawszy się, że jej znajomy jest homoseksualistą, utrzymywała uparcie, że to niemożliwe. Że czegoś takiego nie ma. Sam byłem tego świadkiem, więc kontekst historyczny o jakim mówi Michnik Wielowieyskiej tym bardziej do mnie przemawia. 

Po trzecie wreszcie. Nawet z materiału Gutowskiego nie wynoszę poczucia, że Jan Paweł II coś – ze złą wolą - tuszował. Że zaniedbał, że z lekceważył, tak o tym możemy dyskutować, ale w żaden sposób z filmu Gutowskiego nie wynika dla mnie, że ze złą wolą tuszował całą sprawę. 

Po czwarte. Dlaczego film Gutowskiego wywołał taki wstrząs? Otóż moim zdaniem wywołał ten wstrząs, bo przez wiele lat Kościół hierarchiczny w Polsce w wieloraki sposób pracował na rzecz skrzywionego obrazu Jana Pawła II. Skrzywionego obrazu, który dla samego tego Kościoła był szkodliwy. Czyniona więc z Jana Pawła II postać albo spiżową, albo kremówkową. Człowieka którym trzeba się zachwycać płytko i na wesoło, nie wgłębiając się zupełnie w jego nauczanie. W to co mówił. 

Jest z tego wszystkiego także dla nas, wierzących w świętość Jana Pawła II jeden zysk. Że oto zaczniemy patrzeć na niego jak na człowieka. Człowieka o wielkich zasługach dla Polski. Świętego, ale też popełniającego błędy. Człowieka, a nie bohatera płytkiej, kremówkowo - bogoojczyźnianej popkultury…

Przecież wystarczyło 20, 10 czy 5 lat temu pójść do przeciętnego kościoła, żeby usłyszeć z ambony zaklęcia o największym z rodu Polaków, o tym co powiedział Ojciec Święty do jakiejś wycieczki, niewiele natomiast słyszano o jego encyklikach czy dokumentach. 

Więcej. Myślę, że Kościół instytucjonalny w Polsce – myślę tutaj raczej o biskupach, nie o zwykłych księżach (bo powyższa sprawa kazań dotyczyła i biskupów i zwykłych księży) upojony silną pozycją, zbudowaną przez papieża - Polaka, zamiast potraktować ją jako okazję do ewangelizacji, postanowił odcinać od tej pozycji kupony. Jeden przykład z brzegu. Uważam sam siebie raczej za zaangażowanego katolika, i patrząc z tej perspektywy uważam, że kościelni decydenci, choćby wprowadzenie religii do szkół, potraktowali nie jako okazję do ewangelizacji, ale jako okazję do wpływów budżetowych z katechetycznych etatów. Do bratania się z władzą na rzecz remontów, inwestycji, geotermii i innych podobnych wynalazków, nie mających z przepowiadaniem Ewangeli nic wspólnego. Trudno się w związku z tym dziwić, że po tylu latach, nie wiedzą jak bronić Jana Pawła II i nie stworzyli odpowiednio licznej grupy świeckich, którzy mogliby to robić. I zapewne uznają, że to jest kolejny dowód iż świat jest przeciwko nam i trzeba zewrzeć szeregi. Otóż świat był od początku przeciw Kościołowi. Także przeciw 12 apostołom. A jednak ci prości rybacy uznali za stosowne wyjść z Wieczernika, a nie się w nim zamknąć jak w oblężonej twierdzy. 

Po piąte. I nie byłoby tego wszystkiego, gdyby posłuchano księdza Isakowicza-Zaleskiego, i samemu pokazano te dokumenty. Przeprowadzono lustrację. Tymczasem postanowiono zamieść tę sprawę pod dywan. I dziś ta sprawa spod tego dywanu wychodzi. 

Po szóste. Piszę ten tekst będąc politykiem, więc ośmielam się poruszyć aspekt polityczny. Zapewne nie z tą intencją Gutowski zrobił ten film, ale z całą pewnością – polaryzując nim opinię publiczną – bardzo przydał się PiSowi i Lewicy. I zrobił duży kłopot Platformie Obywatelskiej. O tym jej parlamentarzyści w kuluarach mówią. Mniej PSL – Koalicji Polskiej, bo my nie walczymy o 30%, tylko o 10, może 15%.

Wreszcie na koniec. Jest z tego wszystkiego także dla nas, wierzących w świętość Jana Pawła II jeden zysk. Że oto zaczniemy patrzeć na niego jak na człowieka. Człowieka o wielkich zasługach dla Polski. Świętego, ale też popełniającego błędy. Człowieka, a nie bohatera płytkiej, kremówkowo - bogoojczyźnianej popkultury…

                                                          Jan Filip Libicki

 

Fot. Autor z Janem Pawłem II, Watykan, październik 1998.

Kandydat bezpartyjny na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, popierany przez partię albo szef partii, który twierdzi, że jest niezależny – czy to ma sens? Czy partie polityczne chcą oszukać wyborców?
Świadczenie pieniężne z tytułu pełnienia funkcji sołtysa będzie przysługiwało po 7 latach. Poinformował o tym Poseł na Sejm RP Adam Luboński.
Korporacje samorządowe wskazują, że ustawodawca nierówno potraktował wójtów, burmistrzów i prezydentów wprowadzając dwukadencyjność, bo takiego ograniczenia nie zastosował w stosunku do pozostałych dwóch szczebli samorządu terytorialnego, czyli zarządu powiatu i zarządu województwa. Takiego samoo...
Temat inwestycji przeważał podczas spotkania Posła na Sejm Jakuba Rutnickiego z burmistrzem Tomaszem Szramą.
Krzysztof Paszyk staje przed życiową szansą na zdobycie silnej pozycji w powiecie obornickim. Może tutaj rządzić i dzielić niczym prawdziwy król przez wiele lat.
Dariusz Standerski z Rożnowa wszedł w skład nowego rządu premiera Donalda Tuska.
Wybory samorządowe zbliżają się dużymi krokami. Komitety dokonują już tylko kosmetycznych poprawek.