Od 7 lat słyszymy, że mamy sprawne państwo. Coraz sprawniejsze. Tylko jakoś tego nie widać w przypadku cen prądu.
Ktoś może powiedzieć: tu nie chodzi o sprawność, tylko o to czy państwo stać na dopłaty do prądu? Otóż nie!
Przykład, który za chwilę opiszę dowodzi, że przynajmniej w pewnym segmencie wcale nie chodzi o to, czy mamy pieniądze na dopłaty. Chodzi o to czy państwo – a ściślej mówiąc rząd – jest w stanie dokonać niewielkiej, ale szybkiej zmiany przepisów, żeby pomóc jednemu segmentowi przedsiębiorców.
Otóż w ostatni wtorek byłem – towarzysząc prezesowi PSL, Władysławowi Kosiniakowi – Kamyszowi, w Nowym Tomyślu. W moim okręgu wyborczym, w fabryce mebli BeRoTu. Fabryka ta, zatrudnia dziś 1000 osób i zanim nadszedł kryzys rozpoczęła działania, żeby zatrudniać w niej osób 1500.
W tej fabryce był swego czasu premier Morawiecki. Bardzo ją chwalił, nawet w istotny sposób pomógł jej w rozwiązaniu pewnego problemu infrastrukturalnego. Otóż właściciele tej firmy zaczęli negocjować z dostawcą – energetyczną spółką skarbu państwa – ceny energii elektrycznej na rok 2023. W tym roku kosztuje ich ona 15 milionów zł, w przyszłym ma ich kosztować 45 milionów. Ta zwyżka to jest - w zależności od roku - trzyletni bądź roczny zysk tej firmy. Jaka jest na to recepta?
To wcale nie muszą być dopłaty. Wystarczą dwie, drobne zmiany w przepisach. Otóż obok tej fabryki rośnie las. Pewien fragment lasu jest wycięty. Niewielki. Taki, na którym możnaby postawić kilka wiatraków. A 2 wiatraki w pełni zabezpieczyły by potrzeby energetyczne tej firmy. Uratowały by 1000 albo i 1500 miejsc pracy, bo w innym przypadku, firmie grozi po prostu plajta.
Tymczasem nie ma takiego prawa, które pozwoliłoby Lasom Państwowym wydzierżawić ten fragment właścicielom fabryki. To jest pierwsza zmiana.
I jest zmiana druga. Podstawowym problemem dla właścicieli wiatraków i fotowoltaiki jest możliwość wpuszczenia energii do sieci. Tylko, że tutaj nawet tego nie potrzeba. Tutaj potrzebne jest rozwiązanie, w którym pociągnięcie kabla z energią od wiatraków - piszę umownie – bezpośrednio do zakładu będzie postępowaniem legalnym. Dzisiaj takim nie jest.
Te dwie, nieduże zmiany prawne, zmienią sytuację radykalnie. Stawka jest olbrzymia! Chodzi o to, czy w mieście powiatowym, będziemy mieli 1000 albo 1500 miejsc pracy, czy będziemy mieli ich 0!
Podobno od 7 lat mamy silne państwo. Czy to silne państwo jest w stanie dokonać dwóch szybkich, niewielkich zmian prawnych, by uratować 1500 miejsc pracy, tak jak było w stanie w błyskawicznym tempie zmieniać przepisy by przejąć Telewizję Publiczną bądź Trybunał Konstytucyjny? To jest test dla PiSu. Test elektryczny. Potraficie to zrobić?
Jan Filip Libicki