Jarosław Kaczyński jest zadowolony z odkrycia Andrzeja Stankiewicza
Moim zdaniem Jarosław Kaczyński wiedział o tym fakcie z życiorysu Julii Przyłębskiej zanim wytypował ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Wczoraj Onet, piórem Andrzeja Stankiewicza napisał, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska była członkinią Socjalistycznego Związku Studentów Polskich (https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/sedzia-przylebska-w-latach-prl-u-byla-w-mlodziezowce-komunistow/bk9e4kv).
Bardzo cenią Andrzeja Stankiewicza. W tym artykule jednak Andrzej Stankiewicz wydaje się ten fakt traktować jako jakieś większe odkrycie. Oczywiście. Jeśli tym odkryciem ma być tylko fakt tej przynależności, to jakieś odkrycie to jest. Ale jeżeli chodzi o to, że odkryciem ma być hipokryzja PiS-u w tej sprawie, to żadne odkrycie to nie jest. Ja wręcz uważam inaczej. Uważam, że Jarosław Kaczyński mógł o tym wstydliwym fakcje z życiorysu Julii Przyłębskiej wiedzieć i że ten fakt był dla niego plusem jej kandydatury, a nie minusem. Dlaczego?
Otóż Jarosławowi Kaczyńskiemu bardzo zależy na tym, żeby mieć polityczny wpływ na Trybunał Konstytucyjny. I taka informacja z życiorysu Julii Przyłębskiej, także informacja, że jej mąż – Ambasador Polski w Niemczech – był TW „Wolfgang”, raczej prezesa ucieszyła niż zmartwiła (na marginesie: Stankiewicz pisze zresztą także o ojcu prezes TK, zasłużonym działaczu PZPR, z czego jasno można wnioskować, że kwestia przynależności do komunistycznej organizacji studenckiej czy sprawa TW „Wolfgang” to nie efekt studenckiego zagubienia – jak swego czasu tłumaczył to prezes PiS – ale twardy i oczywisty wybór rodzinny po stronie PZPR). Dlaczego?
Otóż dlatego że w ten sposób prezes zyskuje kolejnego haka na Julię Przyłębska. Przecież Julia Przyłębska doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby zaczęła prowadzić prace Trybunału Konstytucyjnego w innym kierunku niż życzę sobie tego Jarosław Kaczyński, to Andrzej Przyłębski - z dnia na dzień – przestałby być ambasadorem Polski w Niemczech. Oczywiście. Samej Przyłębskiej Kaczyński zwolnić nie może, ale sam fakt, że o tym fakcie z jej życiorysu wie i że dalej udziela jej wsparcia, stanowi dla Przyłębskiej tak zwany „efekt mrożący”. Bardziej lub mniej pod świadomie staje się ona powolna Jarosławowi Kaczyńskiemu w swoich poczynaniach w Trybunale Konstytucyjnym.
I właśnie o to chodzi prezesowi PiS. Powtórzenie jeszcze raz: moim zdaniem Jarosław Kaczyński wiedział o tym fakcie z życiorysu Julii Przyłębskiej zanim wytypował ją do Trybunału Konstytucyjnego. I żeby było jasne. Sam mam wielu przyjaciół, którzy kiedyś należeli do PZPR lub jej przybudówęk. Tylko, że ja nigdy nie uważałem i nie uważam, że to powinno ich z definicji eliminować z życia publicznego. Uważałem, że każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie. A PiS zawsze uważał, że takich ludzi trzeba bezwzględnie eliminować. No chyba że wiernie służą PiSowi. Jak Julia Przyłębska
PS: pozdrawiam przy okazji redakcję portalu wpolityce.pl, który wręczył niedawno Julii Przyłębskiej nagrodę Człowieka Wolności. Aż by się chciało powiedzieć jaki człowiek taka wolność…