Jak „Wielka Pardubicka”
Być może porównanie nie każdemu wyda się trafne, ale dzisiejszy długi i trudny dystans – w upale i „atakujących” muchach – był napewno dla nas sprawdzianem i lekcją pokory. Pierwszy etap to jazda do Sycyna gdzie przed szkołą zaparkowaliśmy samochody i po rozgrzewce wyruszyliśmy w trasę.
- Utworzono .
„W marcu jak w garncu…” ile prawdy zawiera to stare polskie przysłowie mogliśmy przekonać się dzisiaj. Po pięknych słonecznych i ciepłych dniach ubiegłego tygodnia, liczyliśmy na równie sprzyjającą aurę podczas tradycyjnego spaceru do Śnieżyc. Deszcz w nocy a rano śnieg zaskoczył nas ale nie przestraszył i w (prawie) pełnym składzie stawiliśmy się na umówionym miejscu w Łukowie przy drewnianym kościółku.

Wiosenne słońce mimo (wciąż!) niskich temperatur zachęcają do spacerów, treningów i nauki. Moje psy z pełnym entuzjazmem ruszyły w trasę którą ja „dwunóg” musiałam przebyć kilkakrotnie. Prawdziwym pasjonatem tego sportu jest Boy i maszerowanie z nim jest prawdziwą przyjemnością. Na początku treningów – nauczony chodzenia przy nodze – nie mógł zrozumieć dlaczego w DT oczekuję od niego innego zachowania. Teraz już doskonale wie, że gdy zakładamy szelki i biorę kije to spacer będzie inny…bardziej wyczynowy.
Zapowiadany przez „Pogodynki” na sobotę śnieg, wiatr i mróz spłatał miłego figla. Przed-walentynkowy marsz odbył się w pięknym słońcu i lekkim przymrozku, wsród czarownych dźwięków (czyli ptasich śpiewów) i pięknych widoków. Poprzednie dwa „walentynkowe” spacery (patrz archiwum) to śnieg i zimno… choć serca były gorące! W tym roku ku naszej radości zaliczyliśmy to ostatnie.
Wielokrotnie wspominaliśmy, że idea spacerów towarzyszy nam przez okrągły rok bez wzgledu na aurę i warunki techniczne:-) Maszerujemy więc dzielnie i tylko czasami podśpiewujemy sobie „Do lata, do lata, do lata piechotą będę szła…”