Bezlitosny futsal w Lesznie
Futsalowe derby Wielkopolski zakończyły się zwycięstwem leszczynian.
Z nadziejami na dobry wynik jechali oborniccy futsaliści do Leszna. Wygrana w Białymstoku dodatkowo dawała nadzieję na korzystne rozstrzygnięcie w derbowym pojedynku. Mecz w Lesznie pokazał jednak jakak bezlitosny potrafi być futsal.
Ambicje leszczynian
Już przed sezonem zaliczano leszczynian do faworyta do awansu do Ekstraklasy. Wygrana z bezpośrednimi rywalami na ich parkietach w Lubawie i Lęborku tylko potwierdziło siłę tego zespołu. Kibice jednak tego zespołu obawiali się spotkania z oborniczanami. Ich zespół przegrał bowiem dwa ostatnie mecze w Hali Trapez ze znacznie słabszymi rywalami. Szczególnie zabolała ich porażka z Malwee Łódź. Na derbowe spotkanie była pełna mobilizacja i chęć zrehabilitowania się.
Agresywnie od początku
Leszczynianie od początku rzucili się na rywala. Agresywna gra przyniosła skutek już w 4 minucie. Piłka nieszczęścilie odbiła się od biodra Przemka Michalskiego i wpadła do bramki obok bezradnego Daniela Szepczyńskiego. Niewiele czasu później zrobiło się 2:0. Leszczynianie grali coraz pewniej, ale oborniczanie próbowali przełamać się. Przykładem była kontra zakończona niecelnym strzałem Mikołaja Orczykowskiego.
Kolejny atak oborniczan nie tyle, że nie przyniósł bramki oborniczanom, co dał kolejną bramkę gospodarzom. Szybkiej akcji leszczynian nie był wstanie zatrzymać nikt z gości i na tablicy widniał wynik 3:0.
Postraszyli
Przegrywając trzema bramkami goście nie mieli wiele do stracenia. Zaczęli grać bardziej agresywnie. Leszczynianie zaczęli popełniać błędy. Najpierw Mikołaj Wicberger wyłuskał piłkę rywalom i uderzył w słupek, a potem Mikołaj Orczykowski nie wykorzystał rzutu karnego. W ostatnich minutach pierwszej części gry gospodarze grali z 5 przewinieniami na koncie. Niestety nie popełnili do 20 minuty gry żadnego więcej.
Dobry początek drugiej połowy
Druga połowa gry to znakomity początek gości. To oni byli agresywniejsi, starali się przeszkadzać w rozgrywaniu piłki leszczynianom. Efektem była rzut karny podyktowany po faulu bramkarza na Mikołaju Orczykowskim. Skutecznie egzekwował go Mikołaj Wicberger. Zdobyta bramka przez gości ostudziła nieco entuzjazm u gospodarzy.
Kolejny samobój
Kiedy wydawało się, że obornicki zespół zaczął dobierać się do skóry leszczynian to stracił bramkę. Drugi raz w sobotni wieczór padła bramka samobójcza. Na 4:1 wynik podwyższył Mikołaj Siwecki. Oborniczanie mogli szybko zdobyć drugą bramkę, ale sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Bartek Banasik. Z tej akcji gospodarze wyprowadizli kontrę i na tablicy zrobiło się 5:1 zamiast 4:2.
Grali do końca
Wynik nie podłamał oborniczan. Swoje okazje mieli Oktawian Solecki oraz wspomiany Siwecki, który uderzył w poprzeczkę. Leszczynianie także nie próżnowali. Najpierw skarcili grających z wycofanym bramkarzem oborniczan dalekim strzałem, a niewiele później przypieczętowali wygraną kolejnym trafieniem.
Bezlitosny futsal
W sobotni wieczór Hala Trapez nie była szczęśliwa do oborniczan. Nie wykorzystując z takim rywalem karnego, a do tego obijając dwukrotnie słupek i poprzeczkę oraz strzelając dwie bramki samobójcze nie da się wygrać meczu z takim przeciwnikiem. Zabrakło momentami w tym meczu sportowego szczęścia. Oborniczanie napędzili sporego strachu gospodarzom. Oborniczanie pomimo ambitnej walki i olbrzymiej ilości wylanego potu musieli przełknąć gorzką pigułkę. Futsal w tym meczu pokazał swoje bezlitosne oblicze. Za wrażenia nie przyznaje się punktów. Zespól obornicki pokazał, że jednak ma potencjał na bycie topowem zespołem w 1. Polskiej Lidze Futsalu. Pomeczowa pochwała dla zespołu tylko to potwierdza.