Zawyżanie cen emisji CO2
– Nie zmienia się reguł w trakcie gry. Zostały one wspólnie ustalone, w ramach poważnego konsensusu politycznego. Inwestorom należy się szacunek – tak Marcin Korolec, minister środowiska komentuje dla Agencji Informacyjnej Newseria propozycje Komisji Europejskiej. Bruksela chce mieć wpływ na to, jaka ilość uprawnień do emisji dwutlenku węgla będzie przeznaczona na aukcje. Ograniczając tę ilość, sprawi, że emisja CO2 stanie się droższa, a tym samym energetyka oparta na węglu będzie mniej konkurencyjna w stosunku do „zielonej”, promowanej przez unijne instytucje.
Jak podkreśla minister środowiska Marcin Korolec, Komisja Europejska wraca do pomysłu regulowania cen na rynku, któremu wcześniej była zdecydowanie przeciwna.
– Podczas dyskusji w 2008 roku polski rząd proponował ustanowienie przewidywalnego przedziału cenowego. Chcieliśmy określenia minimalnej i maksymalnej ceny uprawnień do emisji CO2 od 2013 do 2020 roku. Jednak wówczas koledzy i koleżanki z Komisji Europejskiej tłumaczyli nam, że my, pochodzący z kraju komunistycznego, nie rozumiemy rynku. I nie zgodzono się na wprowadzenie takich zapisów – przypomina minister Marcin Korolec.
Szef resortu środowiska zwraca uwagę, że teraz Komisja chce w sposób sztuczny wprowadzić podobne regulacje.
– W sytuacji, kiedy KE stwierdza, w znany tylko sobie sposób, że ta cena jest za niska, chociaż rynkowa, sama podejmuje tego typu działania – mówi Marcin Korolec. – Nie widzę tu konsekwencji w sposobie myślenia po stronie Komisji.
Connie Hedegaard, komisarz ds. klimatu zaproponowała pod koniec lipca zmianę dyrektywy ETS (dotyczącej wspólnotowego systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych). Chce, aby Komisja Europejska mogła decydować o podaży uprawnień do emisji CO2.
– Redukcja podaży uprawnień to znaczy zmniejszenie ilości tych uprawnień na rynku. Jeżeli jakiegoś dobra jest mniej na rynku, to prawa ekonomii mówią, że wzrośnie jego cena. I taki jest cel naszych partnerów w Komisji Europejskiej, żeby podwyższyć w sposób arbitralny i administracyjny cenę "produktu", dla którego stworzyliśmy specjalny rynek w dyrektywie ETS – przekonuje minister środowiska.
Rozwiązanie proponowane przez Komisję to odpowiedź na polskie weto w sprawie tzw. kroków milowych na drodze do redukcji CO2 w UE do 2050 r. Zgodnie z nimi do 2030 r. UE miałaby zredukować emisje o 40 proc., do 2040 r. – o 60 proc., a do 2050 r. – o 80 proc. w porównaniu z 1990 r.
Zdaniem ministra Marcina Korolca, propozycja Brukseli jest niemożliwe z punktu widzenia prawnego.
– Na takie rozwiązanie nie ma żadnej podstawy prawnej. Bez solidnego umocowania w dokumencie – ale istniejącym, a nie dopiero powstającym – tego się nie da zrobić – uważa polski minister.
Wyjaśnia, dlaczego KE chce podwyższenia stawek za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych.
– Dziś trzeba zapłacić za nie znacznie mniej niż przewidywano. Cena uprawnienia waha się między 6–7 euro za tonę emisji C02. W analizach przeprowadzonych przed uchwaleniem dyrektywy ETS, Komisja twierdziła, że to będzie około 40 euro za tonę. W związku z tym powstają inwestycje oparte o zielone technologie energetyczne, które są droższe od paliw kopalnych. Z ekonomicznego rachunku wynika, że dziś nie są one rentowne – tłumaczy Marcin Korolec.
Zdaniem ministra, Komisja chce podwyższyć w sposób arbitralny ceny uprawnień do emisji, podczas gdy powinny być regulowane w ramach wolnego handlu.
– Aby stały się [zielone technologie – przyp. red.] konkurencyjne, Komisja próbuje stworzyć sytuację, w której paliwa kopalne są droższe. Ale robi to w sposób administracyjny, sztuczny – ocenia minister.
źródło newseria