Oborniki mają swojego wojownika!

Krzysztof Mendlewski – na co dzień trenujący pod okiem Sławomira Irackiego w MMA Oborniki i Mateusza Juskowiaka w Murowana Goślina Team – właśnie podpisał zawodowy kontrakt z największą europejską federacją sztuk walki KSW!
To przykład dla młodych chłopaków i dziewczyn, którzy codziennie przekraczają próg klubu MMA Oborniki, aby trenować zapasy, boks, kick-boxing, przygotowanie motoryczne i – co najważniejsze – hartować charakter. Po zdobyciu i obronie pasa Babilon MMA, Krzysztof już w tym roku zadebiutuje w KSW. Skromny, pracowity, oddany – kolega z maty wielu oborniczan, wychowanek naszego trenera i prawdziwy tytan pracy. Warto mieć marzenia. I warto o nie walczyć. Oto co tuż po podpisaniu kontraktu mówił sam Krzysztof.
RED: Podpisałeś właśnie kontrakt z największą polską, a jednocześnie jedną z czołowych europejskich federacji MMA – KSW. Cofając się 10 lat wstecz, wyobrażałeś sobie, że zostaniesz mistrzem Babilon MMA i staniesz do walki na największych galach w kraju?
Krzysztof Mendlewski: Moja droga była długa i wyboista. Pierwsze starty amatorskie to rok 2015 – debiut zakończony porażką. Zawodowo również nie było łatwo: dwie przegrane na początek. Nie podłamało mnie to jednak, potraktowałem te doświadczenia jak twardą lekcję. Wiedziałem, że początki nigdy nie są łatwe. Jeśli chodzi o pas mistrzowski – wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś go zdobędę.
RED: Skąd w ogóle wzięła się Twoja przygoda z MMA i jaką rolę odegrał w niej Sławomir Iracki, założyciel MMA Oborniki?
Krzysztof Mendlewski: Mało kto zna tę historię. Jako nastolatek zostałem pobity przez grupę chłopaków. Powiedziałem sobie wtedy: to ostatni raz, kiedy ktoś mnie pokona w ten sposób. To wydarzenie zaprowadziło mnie na matę. Od początku był przy mnie Sławomir Iracki, razem z Mateuszem Juskowiakiem kształtowali mnie jako zawodnika. Gdyby nie Sławek, pewnie już dawno bym zrezygnował. Po każdej porażce i każdym zwycięstwie dawał mi wsparcie, dodawał wiary i motywacji. Powtarzał: rekord nie walczy, Krzychu – oni nie wiedzą, jak twardy jesteś. Dzięki niemu moja kariera nabrała tempa i wyszedłem na szerszą scenę. Bez cienia przesady mogę powiedzieć: miejsce, w którym dziś jestem, zawdzięczam Sławkowi.
RED: Jesteś mistrzem Babilon MMA, dziś zawodnikiem KSW – czy wciąż będziemy widywać Cię na treningach w Obornikach, czy klub jest już dla Ciebie za mały?
Krzysztof Mendlewski: Oczywiście, że będę trenował w Obornikach! To, że jesteśmy klubem z mniejszego miasta, wcale nie oznacza, że mamy gorszy poziom. Wielokrotnie wygrywałem z zawodnikami z topowych klubów z Warszawy, Poznania czy Radomia. Trener prowadzi zajęcia z pasją, stale wnosi coś nowego, wyciska z nas 120%. Do tego młodzi chłopacy w klubie są coraz mocniejsi – to świetni sparingpartnerzy. W rozwój miejsca angażuje się wiele osób, co tworzy wyjątkową atmosferę i realnie przekłada się na nasze wyniki.
RED: Jak widzisz przyszłość młodych zawodników z MMA Oborniki?
Krzysztof Mendlewski: Młodzi mają ogromny potencjał. Czują się częścią klubu, a trener uczy ich nie tylko techniki, ale też pasji i dyscypliny. Wiedzą, że sukces to nie przypadek – to efekt pracy i wyrzeczeń. Widzę, że część z nich patrzy na mnie jak na wzór. To duża odpowiedzialność, ale staram się pokazywać im, że ciężką pracą można dojść naprawdę daleko.
RED: Jakie trzy rady dałbyś chłopakom i dziewczynom, którzy stawiają pierwsze kroki w sportach walki i widzą w Tobie idola?
Krzysztof Mendlewski: Po pierwsze – walczcie do końca, nigdy się nie poddawajcie. Po drugie – pracujcie z pełnym zaangażowaniem i determinacją. Po trzecie – szanujcie ludzi, którzy w Was wierzą i Was wspierają. Reszta przyjdzie sama, jako naturalna konsekwencja.